Bennie Maupin pierwszego dnia wiosny

Bitches Brew, On the Corner, Sextant, Head Hunters



Nie sposób pominąć osiągnięć pana Maupina w roli sidemana, oprócz wyżej wymienionych tytułów płyt – kamieni milowych jazzu – uczestniczył w sesjach równie znaczących a niekoniecznie wyniesionych na piedestał przez krytyków. W skromnej (pod względem wydanych płyt) działalności solowej, multiinstrumentalista z Detroit, nagrał jeden album dorównujący zelektryfikowanym dziełom Milesa Davisa czy Herbiego Hancocka. Oczywiście jako aktywny uczestnik legendarnych projektów przeszedł do historii; jego gra na klarnecie basowym u Milesa wciąż budzi uznanie i stanowi cieka- wy temat przeprowadzanych z muzykiem wywiadów.

Debiut The Jewel in the Lotus dla ECM Records wieńczy fascynujący i eklektyczny etap kariery Benniego Maupina. Dwa późniejsze wydawnictwa z lat 70. sygnowane przez saksofonistę, utrzymane w jazz-funkowym stylu nie znajdują wspólnego języka z wydawnictwem z 1974 roku. To zupełnie inna jakość, wprawdzie wciąż wysoka lecz stawiana niżej w jazzowej hierarchii. Dopiero pod koniec ubiegłej dekady powrócił do komponowania ambitnych tematów. 

Do studia zaprosił muzyków, z którymi regularnie grywał między 1970 a 1974 rokiem: Buster Williams, Billy Hart, Herbie Hancock. Oprócz instrumentalistów zespołów pana Hancocka w sesji udział wzięli Bill Summers (wystąpił na Head Hunters), Frederick Waits oraz gościnnie w dwóch utworach Charles Sullivan. Davisowskie doświadczenia czterech z sześciu muzyków tworzących skład grupy pod przewodnictwem pana Maupina, nie wywarły wpływu na brzmienie The Jewel in the Lotus. Obawy o wtórność materiału w stosunku do działań sekstetu Mwandishi również okazały się nieuzasadnione. W roli kompozytora, Bennie Maupin, nie powtarza aranżacyjnych rozwiązań, przeciwnie, rozwija indywidualne muzyczne pomysły na bazie fusion czy akustycznego spiritual jazzu.



Rejestracji materiału dokonano za pierwszym podejściem. Opracowywane miesiącami tematy stanowiły podłoże do improwizacji. W rękach muzyków zaaranżowane melodie stwarzały możliwości kolektywnej gry, prowadzenia kilku wątków przy jednoczesnym zachowaniu kontroli przebiegu narracji. Powroty do struktur głównego tematu kompozycji poprzedzone wariacjami in- strumentalistów przebiegają harmonicznie, ujmując rzecz w innych słowach – muzyka „płynie”. Lekkości nadaje głębokie a przy tym zupełnie nienatarczywe brzmienie kontrabasu pana Williamsa (np. „Ensenada”). Wraz z rozwojem sytuacji dołączają do niego pozostali muzycy. Co interesujące, partie Billy’ego Harta i Fredericka Waitsa na płycie idą osobnymi kanałami. Lewo – prawo znaczy Waits – Hart. Przy natłoku instrumentów perkusyjnych zastosowane rozwiązanie nie obciąża materiału. W tej muzycznej przestrzeni wciąż sporo miejsca czeka do wynajęcia. Herbie Hancock z pozycji lidera sekstetu powrócił do roli pokornego, ascetycznego sidemana, zresztą żaden z muzyków łącznie z autorem płyty nie przedkłada swoich solowych ambicji nad kompozycje - oczywiście za wyjątkiem ustalonych momentów typowych dla free jazzowej stylistyki (np. „Excursion”).

W słowiańskiej tradycji topienie słomianej kukły to jeden ze sposobów przepędzania zimy. Nie zachęcamy Państwa do paradowania z marzanną w okolice miejskich stawów. Proponujemy inną rozrywkę. Pierwszego dnia wiosny zachęcamy do sięgnięcia po The Jewel in the Lotus.

Komentarze